Polskie wojsko jest jak czołg Renault FT-17, biorący zresztą udział w dzisiejsze defiladzie — fajnie na nie popatrzeć, ale kiedy uświadamiasz sobie jej realny stan, przeszywają cię ciarki.
Celem tak hucznych obchodów święta Wojska Polskiego miało być zapewne podniesienie społeczeństwa na duchu, co dość zrozumiałe w świecie paranoi polityczno-medialnej podnoszonej w związku z obecną sytuacją na Ukrainie. Najlepiej świadczy o tym zamieszanie z wypowiedzią deputowanego rosyjskiej dumy Władimira Żyrinowskiego, który stwierdził ostatnio, iż „…los krajów bałtyckich i Polski jest przesądzony. Zostaną zmiecione.” Ten sam Żyrinowski jeszcze nie tak dawno proponował Polsce, Węgrom i Rumunii wzięcie udziałów w rozbiorach Ukrainy… co chyba najlepiej pokazuje z jakim dystansem należy przyjmować jego słowa. Oliwy do ognia dolało MSZ, które poprosiło ambasadę Rosji o złożenie wyjaśnień dotyczących kontrowersyjnego polityka.
Tymczasem w Polsce wiele mediów dostało wprost ekstazy z powodu paru słów „największego rosyjskiego populisty”. Tytuły pokroju: „Rosjanie chcą zmieść Polskę z map”, czy też gdybania o możliwości eskalacji konfliktu i wybuchu III wojny światowej stały na porządku dziennym. O ile wypowiedzi Żyrinowskiego można traktować jako folklor polityczny, to odpowiedzi na nie polskich oficjeli mogą już budzić uzasadniony niepokój. Drażnienie reżimu Putina przez polskich polityków z pewnością przyczynia się do powstania stanów lękowych u tych obywateli, którzy choć trochę znają się na geopolityce. Stąd nasi „ukochani przywódcy” zdecydowali się na organizację dziś w Warszawie jednej z największych defilad wojskowych od lat. Czy Rosja może uznać to za prowokację ze strony Polski? Mogłaby, tyle że nasz pokaz sił w Moskwie może wywołać jedynie salwy śmiechu.
Samoloty szkoleniowo-treningowe PZL-130 Orlik i TS-11 Iskra, archaiczne armatohaubice wz. 1977 Dana produkowane jeszcze przez Czechosłowację, czy Wr-40 Langusta zmodernizowana wersja Bm-21 Grad-1 sowieckiej wyrzutni bagatela z 1974 roku! Czy naprawdę ten sprzęt ma przerazić Rosję? Jeżeli walki mają toczyć w muzeum wojskowości to czemu nie. Jedynymi plusami defilady było zaprezentowanie Leoparda 2 A5, a więc na nasze warunki czołgu „w miarę” nowoczesnego oraz AHS Krab, samobieżnej armatohaubicy już z tej epoki.
Praktycznie od kilku ostatnich lat za perełkę w koronie polskiej armii uważa się kołowy transporter opancerzony Rosomak. Nigdy jednak nie wspomina się o tym, iż „Polska Chluba” nie jest do końca Polska, gdyż jest to konstrukcja fińska, a produkowana w Polsce jedynie na podstawie licencji (przedłużonej zresztą w 2013 roku na kolejne 10 lat). Ciekaw jestem jak długo jeszcze owym Rosomakiem będziemy przykrywać braki w sprzęcie polskiej armii. Szczególnie w lotnictwie, bo chyba nikt nie wierzy, że owe 48 zdezelowanych F-16 zapewni naszemu krajowi bezpieczeństwo w przestrzeni powietrznej o sowieckich zabytkach będących na uposażeniu naszej armii nawet nie mam zamiaru wspominać.
Tak więc, defilada zakończyła się sukcesem: społeczeństwo uspokojone, wrogowi pomachaliśmy palcem, możemy czuć się dumni. Patetyczne słowa również padły „Chcesz pokoju, gotuj się do wojny” wypowiedziane przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, wzorzec rzymski jak najbardziej godny pochwały, lecz powstaje pewien dylemat, czy rzeczywiście szykujemy się do wojny? Miejmy nadzieję, że za słowami pójdą również czyny, bo na dziś dzień nie jesteśmy na nią w żaden sposób gotowi.
Zdjęcie: fakty.interia.pl
Zainteresował Cię artykuł? Polub profil Realpolitik.PL na Facebooku, aby dowiadywać się na bieżąco o dodawanych przez nas treściach : )

Mariusz Sioch
