Sojusz Lewicy Demokratycznej ma coraz większy problem z określeniem swojej tożsamości i dotarciem do elektoratu. Słaby wynik w wyborach do Parlamentu Europejskiego, podobnie zły w wyborach samorządowych, a na dodatek obecne rozpaczliwe poszukiwania kandydata na prezydenta. Niektórzy eksperci interpretują to jako sygnały końca popularnego ugrupowania. Czy mają rację?
Wybory do Parlamentu Europejskiego 2014. SLD ma na lewicy poważną konkurencję, projekt Europa Plus – Twój Ruch, z mocnymi nazwiskami na pokładzie – Markiem Siwcem, Ryszardem Kaliszem, a także potężnym patronem – Aleksandrem Kwaśniewskim. Jak się jednak okazało, to właśnie tragiczny wynik TREP-u (3,58 proc.), był jedynym powodem do zadowolenia Leszka Millera po przedstawieniu wyników głosowania. Zdobywając 9,44 proc. poparcia, SLD przynajmniej mogło pochwalić się znacznym zdystansowaniem bezpośredniej konkurencji na lewicy. Ale na pewno nie mógł to być wynik wprawiający w hurraoptymizm.
Kolejne starcie kilka miesięcy później – tym razem na szczeblu samorządowym. I znowu wynik dla SLD nie pozwolił mieć złudzeń – 8,78% głosów w wyborach do sejmików województw. Na szczęście dla Leszka Millera i tutaj pojawił się ważny temat, którym można przykryć słaby wynik partii – całe zamieszanie przy przeprowadzeniu wyborów i liczeniu głosów, dające pewne podstawy nawet do oskarżeń o fałszerstwo.
Wydaje się jednak, że po raz trzeci trudno może być uciec do przodu przed wyciągnięciem konsekwencji w SLD. Od kilku dni trwają spekulacje na temat tego, kto będzie kandydatem Sojuszu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Może były lider partii i europoseł Wojciech Olejniczak? Jasna odpowiedź na to pytanie miała paść 6 grudnia na posiedzeniu Rady Krajowej SLD, ale zamiast niej, doszło do tragikomedii.
Otóż Leszek Miller zgłosił Ryszarda Kalisza, jako kandydata Sojuszu na prezydenta. Wydaje się to dziwne, ponieważ Kalisz to człowiek Aleksandra Kwaśniewskiego, którego obecny przewodniczący SLD, delikatnie mówiąc, nie darzy sympatią. Poza tym rok temu „jaguarowy” poseł został wykluczony z Sojuszu za udział w konkurencyjnym projekcie politycznym Europa Plus – Twój Ruch. Jednak najdziwniejsze jest to, co stało się później – uczestnicy Rady Krajowej nie zgodzili się na tegoż kandydata.
Ostatecznie okazuje się, że człowiek SLD ubiegający się o fotel Prezydenta RP będzie znany dopiero na przełomie stycznia i lutego. Trudno w takiej sytuacji uwierzyć, że nie będzie to osoba z „łapanki”. Rację może mieć Grzegorz Napieralski, który w niedawnym wywiadzie dla RMF powiedział: Albo będzie radykalna zmiana i budowanie czegoś naprawdę innego. Albo jeżeli tej radykalnej zmiany nie będzie to SLD faktycznie już nie będzie.
Z niedawnych wypowiedzi Millera wynika, że Napieralskiemu grozi wykluczenie z partii. Wszak już nie raz w polityce za chwilę szczerości przychodziło słono zapłacić.
Zdjęcie: sld.org.pl
Zainteresował Cię artykuł? Polub profil Realpolitik.PL na Facebooku, aby dowiadywać się na bieżąco o dodawanych przez nas treściach : )

Adam Stankiewicz
